Błogosławiony radny

Przed 78 laty Niemcy zamordowali w obozie koncentracyjnym Dachau jednego z przedwojennych radnych miasta Poznania. Był katolickim księdzem i ponad pół wieku po śmierci został ogłoszony błogosławionym. Rocznica śmierci ks. Narcyza Putza przypada 4 grudnia.

Pismo dot. zgonu ks. Putza, sporządzone w KL Dachau/Cyfrowe Archiwum Arolsen Archives - grafika artykułu
Pismo dot. zgonu ks. Putza, sporządzone w KL Dachau/Cyfrowe Archiwum Arolsen Archives

Męczeński szlak księdza Narcyza Putza wiódł przez niemieckie więzienia i obozy koncentracyjne i doprowadził go do chwały ołtarzy w Kościele katolickim. Papież Jan Paweł II beatyfikował go 13 czerwca 1999 r. podczas wizyty w Polsce.

Karta zgonu
Zasłużony proboszcz poznańskiej parafii pod wezwaniem św. Wojciecha został zamordowany w niemieckim obozie koncentracyjnym Dachau 4 grudnia 1942 r. o godzinie 20:15. Tę datę zawierają dokumenty obozowe, dostępne na stronie Archiwum Cyfrowego Arolsen Archives. W karcie zgonu jako powód umieszczenia ks. Narcyza Putza w "szpitalu" obozowym wpisano zapalenie płuc, zaś jako przyczynę zgonu - niewydolność serca i krążenia. Z relacji ks. Gerarda Mizgalskiego (1907-1977) wynika, że ks. Putz został zamordowany przez Niemca zastrzykiem z benzyny. Na karcie zgonu podpis złożył obozowy lekarz, ss-untersturmführer dr Karl Kahr. Ten Austriak w chwili śmierci księdza Putza miał 28 lat. Dożył 92. roku życia i zmarł w Grazu w 2007 r. W karcie zgonu ks. Putza wpisano jego wiek - 65 lat oraz zawód - "Geistlicher" (duchowny) i adres - "Posen, St. Adalbertstr. 13" (Poznań, Św. Wojciech 13).

Pawiak i Fort VII
Już 4 października 1939 r. ks. Putz został aresztowany przez Niemców w Warszawie i osadzony w więzieniu na Pawiaku. Udało się jednak początkowo uzyskać jego zwolnienie, dzięki czemu mógł wrócić do Poznania. Mimo zajęcia miasta przez niemieckie wojsko i wszczęcia terroru wymierzonego w Polaków, ks. Putz pozostawał proboszczem kościoła i parafii pw. św. Wojciecha. Szczególne represje, jakie dotknęły duchownych archidiecezji poznańskiej, nie ominęły ks. Putza, który znany był od dziesięcioleci ze swojej społecznej i patriotycznej działalności. 9 listopada 1939 r. Niemcy wywieźli go z plebanii parafii pw. św. Wojciecha do niemieckiego obozu koncentracyjnego w Forcie VII (KL Posen) na zachodnich rubieżach Poznania. Gdy siostra księdza Putza udała się do siedziby Gestapo z pytaniem o przyczynę aresztowania, usłyszała w odpowiedzi: "Denken Sie an Bromberg" ("Proszę pomyśleć o Bydgoszczy"). Była to cyniczna aluzja do działalności ks. Putza w Bydgoszczy podczas repolonizacji miasta tuż po odzyskaniu przez Polskę niepodległości.
Jak wspominał ks. Zbigniew Spachacz (1909-1981), również więziony przez Niemców w Forcie VII, ks. Narcyz Putz "przeszedł [tam] prawdziwą gehennę, znęcano się nad nim z nienawiścią szatańską. Codziennie stał w obliczu śmierci." Mimo tego - jak wspominali współwięźniowie, którzy przeżyli wojnę - ks. Putz nie załamywał się, niósł innym pociechę. W grypsie przemyconym 27 grudnia 1939 r. z Fortu VII do rodziny napisał powściągliwie: "Wilja była trochę smutna, ale Bóg pomoże. Zdrów jestem."

Dachau I
Po półrocznym uwięzieniu w Forcie VII Niemcy przewieźli ks. Narcyza Putza wraz z grupą więźniów do niemieckiego obozu koncentracyjnego Dachau. "Pomiędzy nami znalazł się nieznany więzień, który przez znajomość dostał się do kwarantanny. Był to znany Poznaniowi ks. kanonik Putz. Śpieszył przywitać nas i pocieszyć. Widzę dziś jeszcze staruszka maszerującego w zwartej kolumnie na plac apelowy. Zawsze uśmiechnięty, mający pogardę dla oprawców. Bohater ten trzymał się długo." - wspominał w maju 1945 r. na łamach "Głosu Wielkopolskiego" Czesław Nawrocki, były więzień niemieckiego obozu koncentracyjnego Dachau.
W Dachau Niemcy "powitali" ks. Putza i innych więźniów szkoleniem oraz kwarantanną. W ramach wdrożenia do regulaminu więźniowie byli pędzeni do depozytu, pośród wyzwisk i ciosów. Odbierano im następnie wszelką własność, rozbierano do naga, spisywano personalia i nadawano numer obozowy. Urodzony w 1877 r. w Sierakowie ks. Putz otrzymał numer 22064. Po brutalnym ogoleniu głowy, rozpoczynała się sześciotygodniowa kwarantanna. "Skakanie żabki", wielogodzinne apele, podczas których więźniowie - niezależnie od pogody - stali na baczność, nauka pieśni niemieckich, salutowania i maszerowania, stopni esesmańskich.

Gusen
6 czerwca 1940 r. Niemcy przewieźli ks. Narcyza do KL Gusen na terenie Austrii. Był wówczas człowiekiem 62-letnim, pozbawionym nerki i cierpiącym na chorobę serca. W Gusen, gdzie dziesiątki tysięcy Polaków wyniszczano głodem i nieludzką pracą, ks. Putz spędził pół roku. Także i tam, jak wcześniej w Forcie VII, krzepił więźniów dobrym słowem, organizował tajne nabożeństwa, a nawet podejmował u esesmanów interwencje w sprawie więźniów. 8 grudnia 1940 r. został ponownie przewieziony do Dachau.

Dachau II
Po drugim przybyciu do niemieckiego obozu, ksiądz Putz otrzymał stare spodnie z czerwonymi lampasami. W ten sposób Niemcy chcieli wyszydzić jego pozycję wśród więźniów i polski etos. Więzień nie zraził się tym jednak - po wycieńczającej, niewolniczej pracy nadal niósł pociechę innym więźniom, odprawiał potajemne nabożeństwa. W Dachau, w potwornych warunkach, skazani na katorgę, choroby, głód i bicie, a ostatecznie często na eksterminację, przebywali więźniowie różnych narodowości, wśród nich bardzo wielu Polaków i około 2000 księży katolickich z Polski. Podczas pierwszej niedzieli Wielkiego Postu, spędzanej w obozie Dachau w roku 1941 r., ks. Putz poprowadził jedno z tajnych nabożeństw. Nie dożył już powrotu do poznańskich parafian. Z relacji współwięźnia, ks. Gerarda Mizgalskiego (1907-1977), wynika, że został zamordowany zastrzykiem z benzyny w tzw. szpitalu obozowym. Trafił tam z wysoką gorączką - zachorował na zapalenie płuc, wyziębiony wcześniej podczas wielogodzinnych apeli. Zmarł 4 grudnia 1942 r. (choć niektóre źródła przyjmują datę 5 grudnia). Jego ciało zostało spalone w obozowym krematorium 8 grudnia 1942 r. w uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny.

W Poznaniu
Nie możemy odwiedzić grobu ks. Narcyza Putza, bo go z woli oprawców nie ma. W Poznaniu ten błogosławiony upamiętniony jest m.in. w kościele pw. św. Wojciecha. Na dawnym cmentarzu parafialnym tego kościoła, na stoku Cytadeli znajduje się grób rodziców ks. Putza - Józefy z Brodniewiczów i Władysława Putzów. Mieszkali na plebanii, pomagając synowi w posłudze i prowadzeniu parafialnego gospodarstwa. Zmarli w okresie międzywojennym. Modernistyczny nagrobek rodziców błogosławionego o prostych formach, pozbawiony przez dziesięciolecia opieki uległ znacznemu zniszczeniu i dziś jest ruiną. Elementy są zdekompletowane, przewrócone. Mimo że znajduje się u zbiegu głównych alei cmentarnych jest trudny do odnalezienia. Szczęśliwie zachowała się płyta z inskrypcjami zmarłych. Została w tym roku pobieżnie oczyszczona staraniem społecznym. Rok wcześniej Zarząd Zieleni Miejskiej na polecenie Miejskiego Konserwatora Zabytków dokonał minimalnego, tymczasowego zabezpieczenia rozpadającej się mogiły. Nastąpiło to także po społecznych interwencjach. Być może w najbliższych latach nagrobek doczeka się rekonstrukcji i stanie się godnym miejscem pamięci nie tylko o pochowanych tam rodzicach błogosławionego proboszcza od św. Wojciecha w Poznaniu, ale też o nim samym.

Dorobek
Bogaty dorobek kościelny, niepodległościowy i społeczny ks. Putza trudny jest do syntetycznego opisania. Ukształtowany został intelektualnie, moralnie i duchowo w Gimnazjum Św. Marii Magdaleny i Seminarium Duchownym w Gnieźnie i Poznaniu. Najpierw w latach 1901-1920 pełnił posługę kapłańską w parafiach w Boruszynie, Obrzycku, Szamotułach, Wronkach, Mądrem, Ludziku i Markowicach. Prowadzona tam akcja patriotyczna i społeczna naraziła go na szykany ze strony zaborcy pruskiego. W dwóch ostatnich miejscowościach ksiądz Putz aktywnie wsparł też działania w ramach powstania wielkopolskiego.
W 1920 r. został mianowany proboszczem parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Bydgoszczy. Zajął się tam - oprócz posługi czysto religijnej - aktywną działalnością na rzecz zapewnienia Polakom ich praw. Był za to atakowany przez organizacje niemieckie. Odwracał zapóźnione skutki Kulturkampfu, prowadził też szeroką działalność charytatywną. Został również wybrany na radnego miejskiego Bydgoszczy.
1 września 1925 r. został mianowany proboszczem jednej z najstarszy parafii w Poznaniu - pod wezwaniem św. Wojciecha. Poza częścią śródmieścia, obejmowała ona także Winiary, Sołacz, Szeląg, Piątkowo, Podolany, Strzeszyn, Golęcin, Naramowice i Umultowo. To m.in. z inicjatywy ks. Putza prymas August Hlond erygował na tym terenie nowe parafie - św. Jana Vianneya na Sołaczu, św. Stanisława Kostki na Winiarach oraz Matki Boskiej Częstochowskiej w Naramowicach.
Szczególnym polem pracy ks. Putza była działalność charytatywna. Jako proboszcz parafii pw. św. Wojciecha organizował tanie kuchnie dla ubogich, a tym samym dożywianie rodzin, szczególnie dzieci i samotnych matek. Był organizatorem punktów bezpłatnej pomocy prawnej. Wspierał bezrobotnych, szczególnie po wielkim kryzysie 1929 r. Promował zdrowy tryb życia i tężyznę fizyczną podczas obozów dla poznańskiej młodzieży, organizowanych m.in. w Golęcinie i na Dębinie. Angażował się w zakładanie zieleńców i parków. Przez niespełna 10 lat zorganizował kolonie dla dzieci z ubogich rodzin oraz dzieci chorych, z których skorzystało ok. 50 tys. osób. Przez tych, którzy go znali osobiście, został zapamiętany jako człowiek pogodny, żartobliwy, rzutki, hojny, oddany Polsce, o którą walczył. W 1929 r. został wybrany do Rady Miasta Poznania i mandat radnego pełnił do 1933 r.
Należy żałować, że tak świetlana i zasłużona postać nie jest dotychczas upamiętniona w Poznaniu poprzez patronat ulicy, czy parku. Może fragment projektowanej ulicy znanej pod roboczą nazwą "Nowej Naramowickiej" mógłby nosić imię poznańskiego proboszcza. Pilnej rekonstrukcji (już od co najmniej 20 lat) domaga się też wspomniany grób jego rodziców.

Adam Suwart