Andrzej Bystry: "jeżdżę Bentleyem, a zaczynałem od zawodówki." Szacun dla Zawodowców!

Trwa nasza kampania promująca szkolnictwo zawodowe "Szacun dla zawodowców". Wydział Oświaty Miasta Poznania przygotowuje się do Areny Zawodów (1.04.2016 r.) i Targów Edukacyjnych, które odbędą się już w najbliższy weekend- ZAPRASZAMY do pawilonu 7 a stoisko numer 3- a na których pracownicy Wydziału i doradcy zawodowi będą odpowiadać na wszystkie pytania młodzieży- jak dobrze wybrać szkołę ponadgimnazjalną? Czym się kierować? Na co zwrócić uwagę? Tym, którzy wciąż się wahają, czy zawodówka jest w porządku- Andrzej Bystry, szef znanej w całym kraju firmy wyrabiającej i sprzedającej własne wędliny odpowiada- tak. On po szkole zawodowej odniósł sukces.

Andrzej Bystry - grafika artykułu
Andrzej Bystry

Dzisiaj na śniadanie Andrzej Bystry, właściciel 64 sklepów z wyrobami wędliniarskimi, znawca i twórca pysznych kiełbas i szynek je bułkę z jajkiem i serem. Odchudzam się- mówi- ale gdy nie jestem na diecie, nigdy nie brakuje w moim menu wyrobów "Od Bystrego". A jak to się zaczęło? Właściwie przez przypadek- opowiada pan Andrzej.- W gminnej spółdzielni było miejsce dla ucznia na rzeźnika, więc się zdecydowałem. Kończyłem szkołę zawodową w Wągrowcu. W wakacje pracowałem za darmo- najpierw było: wynieś, przynieś, pozamiataj, ale potem rozpoczęła się prawdziwa nauka fachu. Czasy były inne, ubój zwierząt wyglądał inaczej. Ale też wędliny robiło się inaczej. Pamiętam tamte smaki, tamte zapachy, pamiętam tamtą jałowcową, opiekaną na ogniu, tamtą myśliwską i kiedy tworzyłem wyroby Mistrza Andrzeja, z których jestem najbardziej dumny, to właśnie te wspomnienia miałem w głowie.

Pan Andrzej Bystry firmę budował od podstaw. Jako pierwszy w gminie jeździł po okolicznych mieszkańcach i skupował żywiec. Sam robił wyroby- szynki, kiełbasy, kaszanki, sprzedawał i z zaoszczędzonych pieniędzy postawił pierwszy zakład wytwórczy. To był sukces, choć maszyny miałem wtedy prymitywne, takie, jakie były dostępne na rynku- uśmiecha się Andrzej Bystry. Maszynka do mielenia mięsa i szpryca- nadziewarka- oto, jak zaczynałem. Ale miałem siłę woli, chęć rozwijania się, tworzenia swojego imperium, w końcu moje nazwisko obliguje...Powstał pierwszy sklep wędliniarski w Swarzędzu, zacząłem mieć niezłą renomę. Moje wyroby były i są smaczne, niepowtarzalne, cieszą się uznaniem, a wszystko dlatego, że kiedyś, przed laty, w szkole zawodowej właśnie miałem okazję podglądać i uczyć się od prawdziwych fachmanów, jak wytwarza się pyszne szynki i kiełbasy. Wiem, że dzisiaj nie ma chętnych do klas o tym profilu- rzeźnicko- wędliniarskim i nie rozumiem, dlaczego. Każdy, kto ukończy klasę w szkole zawodowej o tym charakterze, ma u mnie pracę. A o to przecież młodym ludziom chodzi- żeby mieć zatrudnienie po szkole. Pewnie, że nie jest lekko, u mnie pracuje się na akord, ale gdzie jest. Poza tym- dziś pracuje się w warunkach sterylnych, jak w szpitalu- jest czyściutko, bezpiecznie. Nie chcę mówić nawet, jakie warunki panowały tam, gdzie zaczynałem. Zastanawiałem się nawet nad utworzeniem klas cukierniczo- piekarniczej i właśnie wędliniarskiej w szkole w Strzałkowie- słyszę jednak, że są problemy z naborem. Nie rozumiem- ja tak właśnie wybrałem, dziś jeżdżę błękitnym Bentleyem, mam bardzo udane życie, firma idzie z pokolenia na pokolenie, robię to, co lubię, a gdybym mógł cofnąć czas- podjąłbym taką samą decyzję  w sprawie wyboru szkoły i przyszłości. Tym bardziej, że dziś młodym ludziom trudniej odnaleźć się na rynku pracy. Przecież w zawodówce- trzeba tylko trochę pracowitości, zaciętości i chleb będzie na pewno.  I to z masłem, a najlepiej jeszcze - z szynką. "Od Bystrego"- oczywiście.