Szczera i drastyczna, ale niezwykle wciągająca opowieść Tomasza Górnickiego oraz Czarnobyla o bólu i przemijaniu. Wystawa jest premierą wspólnego projektu dwóch - pozornie odległych od siebie - artystów, którego punktem wyjścia jest portret-lustro, jako narzędzie artystycznej konfrontacji z egzystencjalnym niepokojem oraz tym, co bardzo potocznie określamy ciemną stroną ludzkiej natury. To popularne określenie może być skutecznym wytrychem dla zrozumienia idei Porträtspiegel, czyli wystawy łączącej świat rzeźby z fenomenem szablonowego malarstwa, gdzie każde medium i każda z prezentowanych prac stanowi dla siebie wzajemne lustro, a wytworzone między nimi odbicia i napięcia są niczym innym jak nowymi, niekończącymi się wręcz kontekstami odbioru figuratywnej w swej istocie twórczości. Z tego też powodu Czarnobyl i Górnicki celowo uciekają od dosłowności i korygują wypracowywane przez lata techniki. Niepostrzeżenie odchodzą od detalu na rzecz daleko idącej syntezy, która przejawia się między innymi w redukcji kolorów i w uproszczeniu form. Dzięki czemu skrupulatnie zaplanowana ekspozycja oddziałuje niczym abstrakcyjne konstrukcje, inicjujące dialog na poziomie artysta - dzieło - odbiorca.
Jednak obcowanie z dziełami Tomasza Górnickiego i Czarnobyla, jest dla odbiorcy wymagające: brutalne na wielu poziomach, analogicznie do mierzenia się z własnymi resentymentami. Ale to jedyny sposób na zrozumienie istoty wystawy i zapośredniczone poznanie artystów, którzy - odwołując się do uniwersalnych doświadczeń - prowokują i wywołują celowy dyskomfort. Niepokój jest współodczuwany, a tytułowy portret staje się lustrem, w którym konfrontujemy własne doświadczenia i symbolicznie poznajemy drugiego człowieka. Tym sposobem pierwotna polaryzacja budząca obrzydzenie, niechęć zostaje zastąpiona dialogiem, szokujące okaleczenia i deformacje widoczne w dziełach, zamiast ranić, pozwalają się oczyścić i oswajać się z przemijaniem. A artyści, zgodnie ze słowami Doroty Nieznalskiej, "są swoistym zwierciadłem, w którym odbija się to, co często pragnie się wstydliwie ukryć, wydobywają na światło dzienne społeczną nieświadomość"
opr.sw