Lato na sportowo w Gimnazjum nr 12
Palant jest najlepszy- ekscytuje się Nikola, dwunastolatka, która spędza na terenie Gimnazjum nr 12 kolejny letni tydzień. Przychodzimy tu z bratem, Patrykiem, codziennie. Mamy wielu znajomych, znamy się przecież z podwórka. Czemu tu jest lepiej niż przed domem? Jest pan Leszek i jest pani Kasia, pokazują nam zabawy, a jak się kłócimy, to oni mówią, kto ma rację. Czy się na nas nie denerwują? Wie pani, sama bym się na niektórych denerwowała, ale oni nie, nigdy nie tracą spokoju. Ja tam ich podziwiam.
Podziwiana pani Kasia , to Katarzyna Żebrowska, w czasie roku szkolnego- psycholog w Zespole Szkół Elektrycznych nr 1 w Poznaniu. Już siódmy rok spędzam lato z dzieciakami w tym gimnazjum- wzdycha pani Kasia. Co roku mówię sobie- już dość, a i tak jestem tu z nimi od początku lipca. Zżyłam się z dzieciakami, od lat patrzę, jak wyrosły przez te sześć lat, jak się zmieniły. One tu nie tylko biegają za piłką, one też uczą się wielu waznych zachowań społecznych. Tego, że nie tylko na boisku ważna jest współpraca, tego, że rywalizacja może mieć zdrowy, fajny wygląd, tego, że nie wszystko w jakiejś grze, ale i w życiu dzieje się po ich myśli. Ot, choćby Patryk. Siedzi teraz na trawie z ustami wygiętymi w podkówkę, grać w piłkę nożną nie będzie, bo ma focha na kolegów. Ale wiem, że Patryk posiedzi chwilę, powzdycha, zobaczy, że gra toczy się, o dziwo, bez niego także i wróci na trawę. To są rzeczy, których nie nauczy komputer czy playstation.
Po boisku biega też Wiktoria, dziewczyna ogólnie usportowiona, gra w siatkówkę, trenuje po lekcjach i dla niej takie lato na boisku to prawdziwa frajda. Obok niej podskakuje sześcioletnia Martynka, siostra, którą Wiktoria opiekuje sie trochę latem, bo tato pracuje, a mama jest po operacji i potrzebuje teraz spokoju. Wiktoria nie marzy o niczym tak bardzo, jak o wspólnym wyjeździe na obóz z panią Kasią, a że obozy są dwa, jeden do Chycina, a drugi do Słubic, to szansa jest spora. Wiki jest pierwsza na liście rezerwowych i martwi się, że tak już zostanie. Ale może nie.
Za co podziwiam te dzieci to za to, że im naprawdę się chce- mówi Leszek Partyński. Pogoda im nie straszna, komputery ich nie wzywają, przychodzą codziennie i są z nami od dziewiątej do czternastej, bo mamy więcej zajęć niż inni i tu jest miejsce na ukłon w stronę Poznańskiej Spółdzielni Mieszkaniowej w podziękowaniu za wsparcie finansowe. A co mnie w dzieciach irytuje? One nie są gotowe na porażki. Bardzo łatwo się zniechęcają, jak ich drużyna przegrywa na przykład pięć do dwóch, to już trzeba zmieniać grę, bo ta i tak nie ma już sensu... Nie ma w nich ducha zaciętości, chęci rewanżu, zaciśnięcia zębów po to, by dać z siebie więcej. Ale prawdę mówiąc, jak się patrzy na kariery wielkich piłkarzy, to widać, że wielu z nich pochodzi z trudnych, także bardzo biednych rodzin. I dla nich ostry, czasem bezlitośnie wytrwały trening był jedyną szansą na wybicie się wzwyż. A nasze dzieci mają inne możliwości. Nie muszą wydrapywać sobie przyszłości pazurami.
Niektórzy chłopcy traktują lato na sportowo jako przedłużenie treningów na Orliku przy Szkole Podstawowej nr 17 w Poznaniu, prowadzonych przez Leszka Partyńskiego w ramach AMO. Jadą na jeden obóz sportowy, drugi, potem spędzaja tydzień czy dwa na boisku przy Gimnazjum nr 12, a potem znowu obóz... A we wrześniu ruszą na trening. Po co mi to? Jak to po co?- oburza się na mnie siedmioletni Maksiu. To chyba jasne. Żebym mógł być w przyszłości tak dobry, jak Messi.
Więcej o ofercie letniego wypoczynku w placówkach znajdziecie Państwo poniżej: