Przechadzki po mieście Marceli Motty

Przeechadzki po mieście
Marceli Motty
Niejedno widziałem, niejednom słyszał, z niejednym, co tu żyli, ściślejsze łączyły mnie związki, będę ci więc mógł powiedzieć to i owo, o czym zapomniano, o czym byś się od innych znajomych twoich już nie dowiedział - mówił autor Przechadzek po mieście do swego towarzysza, pana Ludwika, zapraszając go na pierwszy spacer po Poznaniu. Spacerów było potem więcej, a wszystkie nostalgiczne, przepojone tęsknotą za miejscami, których już nie ma, ulicami, które żyją innym rytmem, w końcu ludźmi, którzy odeszli i powrócić mogą jedynie we wspomnieniach. Żal autorowi Przechadzek Poznania lat młodości, jak żal utraconych lat dziecięcych i młodzieńczych, które nie powrócą. Wszystko, co dotyczy miasta 1 poł. XIX wieku wydaje się wspaniałe i piękne, a więc życie ciekawsze i bardziej urozmaicone, ład jakiś i porządek większy, a ludzie lepsi i mądrzejsi. Nie ma się zresztą co dziwić, była to przecież epoka Marcinkowskiego, Cegielskiego, Libelta, Niegolewskiego, Edwarda Raczyńskiego... Wszystkich ich autor znał, z niektórymi się przyjaźnił, wielu niezwykle cenił. Dziś fantazja opuściła poznaniaków, rzeczywistość przygniata, złudzenia prysły, a nadziei już nie ma. Wszystko ponure i w czarnych rysuje się barwach. Dokąd więc uciec, jak nie w lata młode i szalone i gdzie szukać otuchy, jeżeli nie w dawnych bohaterach. I tak prowadzi nas starzec zakochany w mieście swej młodości zaułkami, placami i ulicami dawnego Poznania, nie opuszczając żadnego domu, nawet mieszkania, bo przez swoje długie życie poznał wielu ludzi i z wieloma pozostawał w bliskich stosunkach. Tych, których nie znał, a byli tego warci, opisał także i w ten sposób stworzył galerię setek postaci, a niektóre z nich, dawno zapomniane, żyją już tylko na kartach jego wspomnień. Tak samo, używając swego barwnego języka i potoczystego stylu, ocalił od zapomnienia wiele zakątków miasta, szczegółów niekiedy drobnych, wówczas nieistotnych, a dziś ważnych nie tylko dla historyka, ale dla każdego, któremu bliskie są dzieje miasta i chce je dobrze poznać. Nie znajdzie ich nigdzie indziej, bo niewiele wspomnień z tego okresu przetrwało do naszych czasów, a zresztą nie wszyscy umieli je utrwalić tak, jak pan Ludwik w swoim przewodniku.
Marceli Motty, autor Przechadzek po mieście, publikował je początkowo w formie felietonów w Dzienniku Poznańskim w latach 1888-91. Bardzo się wszystkim podobały, wydrukowano je więc i wydano w pięciu tomikach niewielkiego formatu, które szybko zniknęły z półek księgarskich. Na następne wydanie poznaniacy czekali ponad pół wieku. Książka, która ukazała się w 1957 roku, była już jednak inna, bo opatrzono ją komentarzem, a przede wszystkim obszernymi, niezwykle cennymi przypisami. Doskonale zrobił to Zdzisław Grot, a potem przygotował następne wydanie Przechadzek i pukał do wielu drzwi, usiłując zrealizować swój zamiar. A czas był ku temu najwyższy, książka stała się bowiem krótko po ukazaniu rarytasem antykwarycznym. Nie doczekał, jego zamiar, znowu po prawie półwieczu, zrealizowało Wydawnictwo Miejskie. Przechadzki po mieście ukały się w serii Wznowień Biblioteki Kroniki Miasta Poznania. Zapraszamy na przechadzkę, pierwszą, drugą, trzecią i następne, może zostało jeszcze coś ze starego Poznania w Poznaniu i coś ze starych poznaniaków w nas.
1999, cena: 47 zł

Załączniki

sieci społecznościowe