Grand Press Photo 2016 na Wolnym Dziedzińcu. Rozmowa z Markiem Lapisem

Na Wolnym Dziedzińcu Urzędu Miasta Poznania można oglądać pokonkursową wystawę zdjęć nagrodzonych w XII edycji konkursu Grand Press Photo. Wśród ponad 170 wyróżnionych fotografii prasowych znalazło się zdjęcie wykonane podczas pogrzebu ojca Jana Góry. Fotografia zdobyła I nagrodę w kategorii "Ludzie".  O pracy fotoreportera i kondycji współczesnej fotografii prasowej rozmawiamy z jej autorem, związanym z Poznaniem, Markiem Lapisem.

I nagroda w kategorii "Ludzie" Grand Press Photo 2016, fot. Marek Lapis - grafika artykułu
I nagroda w kategorii "Ludzie" Grand Press Photo 2016, fot. Marek Lapis

Jaka jest współczesna fotografia prasowa?

Marek Lapis: W ostatnich latach fotografia prasowa przeszła transformację. Ambitne fotoreportaże, które podejmowały trudne i ważne problemy, dokumentowały życie codziennie i otaczającą nas rzeczywistość, zniknęły z łam gazet. W prasie fotografia jest przeważnie traktowana jako forma ilustracji do artykułu. W internecie z kolei priorytetem jest klikalność. Często tworzy się galerie setek zdjęć z jednego wydarzenia tylko w jednym celu - by nabijać  odsłony. To oczywiście nie oznacza, że wartościowej fotografii prasowej nie ma. Ona jest, tylko przeniosła się na inne platformy komunikacji z odbiorcą. Można ją znaleźć w galeriach, na wystawach, wydawanych fotoksiążkach i albumach; w internecie także - trzeba tylko wiedzieć, gdzie szukać.

Warunki pracy sprawiły, że fotoreporter stał się rzemieślnikiem? Czy można mówić o kryzysie tego zawodu?

ML: Codzienność w gazecie na pewno nie jest łatwa. Od fotoreportera wymaga się przede wszystkim jak najszybszego wykonania i przesłania, najlepiej bezpośrednio z aparatu, dużej ilości zdjęć. Często nie ma on nawet czasu, by dojechać na następne zlecenie, a co dopiero na twórcze podejście do tematu. Między innymi dlatego, ja od lat sam szukam i podejmuję ciekawe i ważne tematy fotograficzne, realizuję je i dopiero potem staram się je zaprezentować.

Praca w charakterze freelncera daje zatem wolność twórczą, czy jednocześnie daje też pieniądze? Czy takie zdjęcia, jak to nagrodzone, da się sprzedać?

ML: Publikuję w większości polskich czasopism oraz tygodników opinii takich jak Wprost, Polityka, Newsweek, Przekrój, a także w mediach zagranicznych. Funkcjonuję na rynku od 20 lat, prowadząc własną firmę i cały czas utrzymuję się wyłącznie z fotografii. Oprócz zdjęć prasowych, fotoreportaży, fotografii społecznej czy streetowej, zajmuję się też fotografią reklamową i korporacyjną. Nie stronię też od zleceń dla osób prywatnych, dokumentując np. ważne dla nich uroczystości. Bez względu na to, dla kogo pracuję, zawsze kładę nacisk na jakość i świeże spojrzenie. Od kilku lat wykładam też fotografię. Uważam, że edukacja fotograficzna to bardzo ważna, ale niedoceniana dziedzina w dzisiejszych czasach. Społeczeństwo nie rozróżnia, co jest wartościowe, a co nie. I to jest też bardzo duży problem.

Zdjęcie, które zostało nagrodzone na Grand Press Photo zostało wykonane na pogrzebie ojca Jana Góry. Nie ilustruje jednak tego wydarzenia w rozumieniu reporterskim, agencyjnym. Co jest zatem jego siłą?

ML: Faktycznie zdjęcie nie przedstawia samego wydarzenia, ale emocje osoby, która brała w nim udział i to jest jego największa wartość. W fotografii interesuje mnie głównie człowiek i jego przeżycia, emocje, tego głównie szukam...

W tym przypadku te przeżycia i emocje są jednak bardzo intymne. Czy fotografując ludzi w takich sytuacjach, tej sfery intymności nie naruszasz? To pytanie o granice, także etyczne, w pracy fotoreportera...

ML: Fotoreporter czy fotograf dokumentalista jest od tego, by dokumentować naszą rzeczywistość. Ale musi to robić w sposób etyczny, z poszanowaniem osoby, którą fotografuje. Trzeba to robić z dużym wyczuciem, co oczywiście nie jest łatwe. Pytają mnie o to bardzo często ludzie, których uczę fotografii. Trzeba uszanować człowieka i jego prawo do ochrony wizerunku. W obecnych czasach zawodowy fotoreporter czy fotodokumentalista tym się właśnie różni od amatora, że zawsze przede wszystkim dba o aspekty etyczne, zna zasady i się do nich stosuje.

Czy jest jakiś temat fotograficzny, który chciałbyś zrealizować, a do te pory nie miałeś takiej możliwości czy okazji?

ML: Chciałbym mieć taką wolność twórczą, by dany temat zrealizować ze spokojem, a często nie ma na to po prostu czasu, bo trzeba myśleć o sprawach bieżących, jak utrzymanie rodziny czy firmy... W fotografii interesuje mnie przede wszystkim człowiek. Bardzo chętnie podejmuję się realizacji dużych projektów dokumentalnych o kondycji człowieka we współczesnej rzeczywistości, jak sobie z nią radzi i co go pasjonuje.

Gdzie szukasz takich tematów?

ML: Dobre zdjęcia można zrobić wszędzie, także w najbliższym sąsiedztwie, nie trzeba daleko wyjeżdżać, w egzotyczne kraje. Liczy się szczerość wypowiedzi fotografa, którą od razu widać na zdjęciach. Ważne rzeczy dzieją się wokół nas, na wyciągnięcie ręki, ale ich nie zauważamy, bo jesteśmy zbyt zajęci swoimi sprawami, pracą... I to jest właśnie zadanie dla fotoreportera dokumentalisty - by te rzeczy ludziom pokazać. Pokazać to, na co patrzą wszyscy, ale czego nie dostrzegają.

Dziękuję za rozmowę.

Joanna Żabierek/biuro prasowe