Tygrysy już w poznańskim zoo

9 tygrysów, uratowanych z transportu pod białoruską granicą, dojechało w nocy do poznańskiego zoo. Dwa od razu trafiły do Człuchowa. Wszystkie zwierzęta żyją, od rana są przenoszone do specjalnie dla nich przygotowanych pomieszczeń. Procedura jest bardzo skomplikowana.

Do Poznania przyjechało dziewięć zwierząt, dwa od razu pojechały do Człuchowa - grafika artykułu
Do Poznania przyjechało dziewięć zwierząt, dwa od razu pojechały do Człuchowa

Zwierzęta dojechały do Poznania w ciężkim stanie. "Chude, odwodnione, z zapadniętymi oczami, futra obklejone odchodami, odparzenia od moczu, w totalnym stresie, bez woli i chęci do życia. Pokrzywione grzbiety, straszliwy smród w aucie. Skrzywdzone, cierpiące i upodlone" - opisywali na fanpage'u poznańskiego zoo jego pracownicy.

Z dziewięciu tygrysów, jakie udało się uratować z transportu, dwa trafiły do prywatnego zoo w Człuchowie, gdzie mają zapewnione doskonałe warunki. Do Poznania przyjechało siedem. Jeden z tygrysów był tak zestresowany, że stał się agresywny. Jego klatka zagradzała dostęp do pozostałych zwierząt w ciężarówce, co poważnie utrudniło pracownikom zoo ich rozładunek.

https://www.youtube.com/watch?v=5VHLJSNfJ8U&feature=youtu.be&fbclid=IwAR3KGCOvcW9icQL9k9Y50ZT1l2hcVaApHQb3ShtUPPz5ZdSKZE8u_mMYeI4

Dwa tygrysy, które jako pierwsze udało się wyładować z ciężarówki, trafiły do osobnego pomieszczenia, gdzie - po raz pierwszy od kilkudziesięciu godzin - mogły spokojnie przespać noc.

Kolejne dwa są na wybiegu rehabilitacyjnym poznańskiego zoo - tym samym, na który wcześniej trafiły Kizia i Leoś jako małe lwiątka. Proces przenoszenia tygrysów jest bardzo skomplikowany.

- Drewniane skrzynie, w jakich podróżowały zwierzęta, są w okropnym stanie, rozlatują się - mówi Małgorzata Chodyła, rzeczniczka prasowa poznańskiego zoo. - Nie możemy więc po prostu wziąć ich i przenieść z tygrysami w środku. W tej chwili radzimy sobie tak, że usypiamy zwierzęta - po kolei, po jednym naraz. Gdy tygrys zaśnie, pracownicy wyciągają go za łapy ze skrzyni, układają na noszach i przenoszą w odpowiednie miejsce.

Cała procedura odbywa się z zachowaniem największej ostrożności, w asyście antyterrorystów, którzy zapewniają bezpieczeństwo.

W czwartek o godzinie 11 trzy tygrysy nadal były w ciężarówce. Jeden z nich od kilkunastu godzin nie dawał znaku życia - aby dostać się do jego skrzyni i sprawdzić stan zwierzęcia, pracownicy zoo musieli najpierw przenieść pozostałe koty. Gdy tak się stało, okazało się, że tygrys żyje, choć jego stan jest zły.

- Misją zoo, oprócz ochrony zagrożonych gatunków, jest działanie dla dobra zwierząt, także w tak trudnych sytuacjach, w jakich znalazły się te tygrysy. Dobrze, że poznański ogród zoologiczny to robi. Dzięki interwencji pracowników naszego zoo udało się przerwać koszmar tych zwierząt  - podkreśla Jacek Jaśkowiak, prezydent Poznania. 

Tygrysy jechały z Włoch do Rosji, ale zostały zatrzymane na przejściu granicznym między Polską a Białorusią przez białoruskich celników. Nie miały wszystkich niezbędnych dokumentów. Oficjalnie jechały do zoo, ale poznańscy specjaliści są zdania, że prawdopodobnie miały zostać później sprzedane do cyrków.

Transport dzikich kotów odbywał się w skandalicznych warunkach, sprzecznych z wszelkimi przepisami o ochronie zwierząt, obowiązującymi na terenie Unii Europejskiej - tygrysy spędziły wiele dni w małych skrzyniach, były oblepione własnymi odchodami, wyniszczone, wygłodzone, karmione głównie kurczakami ze sklepów. Jedno ze zwierząt nie wytrzymało takiej diety i padło już na granicy. Obecny na miejscu weterynarz złożył już zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa.

Pozostałe koty uratowali pracownicy poznańskiego zoo, któremu władze miasta dały zielone światło na zajęcie się tygrysami. Po dopełnieniu niezbędnych formalności zwierzęta ruszyły w trasę do Poznania - tą samą ciężarówką, którą wcześniej dojechały do granicy, co pozwoliło zaoszczędzić cenny czas. Policjanci zapewnili eskortę, konwój mógł też przejechać wielkopolski odcinek autostrady bez opłat.

Przyjęcie tak dużej liczby tygrysów znajdujących się w ciężkim stanie wymagało zebrania dodatkowych środków finansowych. Z pomocą przyszli darczyńcy, dzięki którym budowany jest obecnie specjalny wybieg. Pomogły setki prywatnych osób, firmy, a nawet wrocławskie zoo i WWF.

Zwierzęta zatrzymają się w Poznaniu na kilka-kilkanaście dni, do czasu, gdy ich stan będzie umożliwiał dalszą podróż. Zostaną ulokowane na zapleczu zoo. Następnie trafią do ośrodka w Hiszpanii.

AW