Spór o różnorodność i LGBT

Na Sesji Rady Miasta, we wtorek 18 października, dyskusję zdecydowanie zdominował temat dwóch projektów uchwał, związanych z określeniem zasad miejskiej współpracy z różnego rodzaju organizacjami pozarządowymi.

Sesja Rady Miasta - grafika artykułu
Sesja Rady Miasta

Chodzi konkretnie o sformułowanie "wspieranie różnorodności społecznej" w pierwszym z nich i zmieniony w toku prac zapis o działaniach na rzecz środowisk LGBT w drugim z projektów.

Wiele kontrowersji na posiedzeniu wzbudził już pierwszy projekt uchwały o współpracy, w sprawie Wieloletniego Programu Współpracy Miasta Poznania z Organizacjami Pozarządowymi na najbliższe trzy lata. W zapisie projektu pojawia się fragment o "wspieraniu różnorodności społecznej i zapobieganiu nierównemu traktowaniu".

- O ile zapobieganie nierównemu traktowaniu nie budzi naszych wątpliwości, to wspieranie różnorodności społecznej już tak. Jako historyk pozwalam sobie na stwierdzenie, że nie zawsze różnorodność jest dobra. W sytuacjach kryzysowych czasem ta różnorodność jest dla wielu społeczności wręcz rujnująca. Przykładem może być Wołyń czy Małopolska w latach 1942-1944 - argumentował radny Przemysław Alexandrowicz w imieniu swojego klubu (PiS), proponując poprawkę, w której z zapisu wykreślono by słowa o wspieraniu różnorodności.

Między "kulturową zlepką" a światem nonsensu

- Jednolite społeczeństwa w jednakowych mundurkach kojarzą mi się z Koreą Północną. Różnorodność jest czymś normalnym na świecie - polemizował radny Marek Sternalski. - Jeśli spojrzymy na historię Rzeczpospolitej zobaczymy wyraźnie, że największe sukcesy odnosiła w okresie największej różnorodności. W dzisiejszym Poznaniu ta różnorodność polega między innymi na obecności kilku tysięcy Ukraińców, pracujących dla nas. Bądźmy otwarci, bo w szarzyźnie będzie nam się żyło gorzej - mówił.

Podobnego zdania byli radni Antoni Szczuciński i Katarzyna Kretkowska:

- Jestem za tym, żeby w naszych dokumentach podtrzymywać to, co gwarantuje różnorodność. Zgoda na to daje szanse na spokój społeczny, a jej brak często prowadzi do tragedii - uważa radny Szczuciński.

- Apeluję, żebyśmy przestali poruszać się w świecie nonsensu - popierała jego stanowisko radna Katarzyna Kretkowska.

Przemysław Alexandrowicz na bieżąco odpowiadał na te głosy: - Bardzo dobrze znam historię Polski, a moja rodzina z pochodzenia jest rodziną tatarską z elementem ruskim, więc nie trzeba przekonywać mnie do walorów wieloetnicznej Rzeczpospolitej. Rzecz w tym, że zarówno Rzeczpospolita jak i Stany Zjednoczone budowały swoją różnorodność na wspólnych podstawach wiary i kultury akceptowanych przez wszystkich, do których dostrajały się jedynie poszczególne jednostki. Tymczasem to, do czego od połowy XIX wieku dąży Europa, to jakaś zlepka kulturowa, która nie kończy się niczym dobrym. Jesteśmy tego świadkami na przykładzie Anglii, Niemiec czy Francji - argumentował.

Ochrona czy "promocja"?

Ostatecznie Rada poprawki proponowanej przez Klub Prawa i Sprawiedliwości nie przyjęła, pozostawiając zapis o różnorodności i przyjmując uchwałę w jej pierwotnym kształcie stosunkiem głosów 20 do 14 (jedna osoba wstrzymała się od głosu). W kolejnym głosowaniu radni przyjęli również drugą uchwałę o współpracy z NGO-sami, tym razem mówiącą o kooperacji w skali kolejnego roku. Tu z kolei burzliwa dyskusja oscylowała wokół zapisu o działaniach na rzecz równouprawnienia osób LGBT, który to zapis ostatecznie został ujęty słowami: "działania na rzecz równego traktowania osób/grup narażonych na dyskryminację".

- Z tego co nam wiadomo, osoby o innej orientacji seksualnej mają w Polsce te same prawa co osoby heteroseksualne, a Polska była jednym z pierwszych państw, które wykluczyły ściganie homoseksualistów z mocy prawa - mówił radny Przemysław Alexandrowicz. - Mam wrażenie, że w projekcie nie chodzi o działanie na rzecz takich osób, ale o promocję stowarzyszeń zajmujących się ich problemami.

W imieniu swojego klubu radny Alexandrowicz proponował modyfikację zapisów w uchwale i zmniejszenie kwoty 100 tys. zł na przeciwdziałanie dyskryminacji o połowę. Zaoszczędzone 50 tys. zł zdaniem klubu PiS Miasto mogłoby przeznaczyć na przykład na popularyzację praw człowieka. Ostatecznie Rada poprawkę klubu PiS odrzuciła.

"To nie wyprzedaż w supermarkecie"

- Polityka pani pełnomocnik do spraw równego traktowania idzie głównie w kierunku wspierania tak zwanych "tęczowych rodzin", co jest dowodem na to, że nie patrzy całościowo na problem wykluczenia - dodawała radna Joanna Frankiewicz. - Mamy wśród osób wykluczonych wiele innych problemów, choćby biedę, tymczasem chcemy wspierać środowiska LGBT, które moim zdaniem radzą sobie całkiem nieźle. Zaznaczam  przy tym, że mam wśród swoich przyjaciół wiele osób o innej orientacji seksualnej, której jednak nie manifestują głośno na ulicach miasta - tłumaczyła.

Głos przeciwny zabrała radna Katarzyna Kretkowska: - Ciągle używamy tego nieszczęsnego sformułowania "promocja seksualna". Chciałam zaznaczyć, że orientacji seksualnej nie kupuje się na wyprzedaży w supermarkecie albo w sprzedaży wysyłkowej. Z orientacją seksualną się człowiek rodzi. Poza tym cała sprawa rozbija się o walkę ze stereotypami. Wystarczy przejść się szkolnym korytarzem, żeby usłyszeć, że największym wyzwiskiem wśród dzieci nadal jest słowo "pedał", od niedawna na zmianę z "uchodźcą" - tłumaczyła.

- Tak otwarte sformułowania antydyskryminacyjne pojawiają się w projektach uchwał pierwszy raz, stąd rozumiem, że wywołują sporą dyskusję, za którą zresztą Państwu dziękuję - mówiła Marta Mazurek, pełnomocniczka do spraw wykluczeń. - To czy osoby o których mowa są czy nie są dyskryminowane zależy od tego, czy dyskryminowane się czują. A według przeprowadzonej przeze mnie diagnozy i danych na których się opieram, tak właśnie jest. Pragnę również zaznaczyć, że o przyznawaniu poszczególnym organizacjom miejskim pieniędzy nie będę decydować jednoosobowo - zaznaczała.

Anna Solak/biuletyn.poznan.pl